wtorek, 6 sierpnia 2013

Pozdrowienie biegacza czyli pierwszy upadek i swiatełko w tunelu.

Witajcie. Dziś post niekosmetyczny tylko "BIEGOWY". Kogo nie interesuje niech nie czyta:P
Ostatnio pisałam wam że zaczęłam biegać. Na swoim prywatnym profilu na fb dodawałam swoje osiągnięcia z podpisem " było super" , "szczęśliwa" " czuję się silna"itp....

Dziś było inaczej.




Pomijając dzisiejsze niepowodzenia podczas kręcenia filmiku, załatwiania różnych spraw i poprostu życia, postanowiłam wyżyć się i pójść pobiegać. Zwykle taki bieg bardzo mnie odstresowywał, wracałam do domu zmęczona, acz szczęśliwa, brałam kąpiel i "siedziałałam" z Małżonem.

Postanowiłam plany zamienić w czyn. Zebrałam się do kupy, napełniłam bidon i lece. Początek był w miarę dobry, ale czułam że nie przebiegnę dłużej niż 5-6 minut w tempie 11min/ 1 mile. Po tym czasie zrobiłam przerwę. Znowu bieg i znowu przerwa. I znowu. Wraz z dłuższym czasem biegu byłam coraz bardziej zdenerwowana, smutna. Nie przebiegłam połowy mojego standardowego dystansu.

Czułam się źle, dopadł mnie stres. Byłam wściekła, bolał mnie brzuch, chciało mi się płakać. Wyżywałam się na sobie i na barierce obok. Po ok 5 minutach po prostu się rozpłakałam. Zawładnęły mną torsje i szloch. Czułam się bezsilna. Szłam dalej czując wściekłość na siebie i wstyd. Wstyd że się poddałam, że zawróciłam do domu nie biegnąc ale idąc. Upokorzenie. Po chwili znowu zaczęłam płakać.

Tak mi  minęła droga do domu. Wkurzał mnie wzrok dumnych biegaczy, że oni biegną. Rolkarek że jadą, rowerzystów że się nie poddają pomimo zmęczenia. Nadszedł żal. Poczułam słabość.

I tak właśnie miałam wrócić do domu, na tarczy, kiedy na przeciwko mnie jechał rowerzysta. Złapaliśmy kontakt wzrokowy a on się uśmiechnął i kiwnął głową w stylu " Nie poddawaj się, będzie dobrze".  I coś się zmieniło. Zaczęłam się uśmiechać do siebie i poczułam powracającą siłę.


Odcinek który został mi do domu przebiegłam. Szczęśliwa.
Poznałam pozdrowienie biegacza.

13 komentarzy:

  1. Wspaniale jest spotkać obcą osobę, która może tak podnieść nas na duchu ! Dobrze, że są jeszcze tacy ludzie wokół nas ! Biegacz miał rację 'będzie dobrze' !!!

    Pozdrawiam serdecznie,
    Mika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowerzysta:D
      ale tak super jest spotkac takich ludzi szczegolnie ze tam gdzie biegam wiekszosc patrzy z wyzszoscia...

      Usuń
  2. Miałam raz taki słabszy dzień, więc znam uczucie. Następnym razem zawsze jest lepiej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taka nadzieje:) póki co jestem naladowana energia i mam ochote jutro pobiegac:D

      Usuń
  3. pozdrawia żona biegacza :) głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi tak ciężko się do biegania zabrać, a też bym chciała... Dobrze, że się nie poddałaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tez bylo ciezko bo zabieralam sie od lat za to:D ale w koncu pękłam i ruszylam tylek:P

      Usuń
  5. Życzę Ci więcej takich pozytywnych rowerzystów na drodze :) Trzymam kciuki - będzie lepiej, zobaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie rozumiem tej frustracji i płaczu? Przecież są dni gorsze i lepsze. Twój organizm i stan umysłu w tym dniu nie posiadał "siły", która zapewne przyszłaby w dniu następnym.
    Ja w takie dni znajduję inne sposoby na aktywność fizyczną, np. spacer w szybkim tempie jako rozgrzewka i trening w domu:-)
    Głowa do góry, fajne, że coś robisz w swoim życiu, ale nie narzucaj sobie za dużo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwykle nie miewam gorszych dni:P Może tak mam ale nie pokazuje, żyje dalej nie uzewnętrzniam się. i Bomba się nakręca:) Padło na dziś, myślałam że sobie poradzę że wyzyje się w biegu ale to mnie jeszcze bardziej skosiło.

      Czasem tak mam że jak zaczynam nową rzecz to na początku jest euforia i radość a potem przychodzi pierwsze rozczarowanie aby potem znowu się podnieść:P

      Usuń
    2. Ważne, że coś robisz ze sobą, że siebie udoskonalasz nie tylko fizycznie....sport wzmacnia naszą psychikę:-)

      Usuń