czwartek, 18 grudnia 2014

Podkład idealny?

Nie szukam już podkładu idealnego bo  go znalazłam. Znalazłam nawet w dwóch firmach tj. Revlon Colorstay i Pierre Rene Skin Balance. Obecnie mogę jedynie dodać coś do tej listy w której wszystkie będą numerem jeden. Dzisiaj właśnie to uczynię.

 Mowa będzie o podkładzie Rouge Bunny Rouge Skin Sanctuary, który pomimo mojej niechęci do podkładów tej marki ( pamiętacie jak zjechałam ten podkład?)  wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie i bardzo przypomina mi Revlon Colorstay. Dziś jak ktoś mnie pyta o ten podkład o szczerze mówię "Revlon Colorstay w wersji luksusowej"

Zacznijmy od tego co obiecuje nam producent :)

Sanktuarium dla Skóry to podkład chroniący przed oznakami starzenia. Przeznaczony jest do każdego rodzaju skóry, u dojrzałych zmniejsza oznaki, natomiast skóry młodsze ochrania i zapobiega przed starzeniem. Możemy nim uzyskać od średniego do mocnego krycia, a jego lekka jak piórko kremowa konsystencja wyrównuje koloryt, niwelując wszystkie zaczerwienienia i niedoskonałości na skórze. Zawiera Detoxyl – naturalny kompleks, który odtruwa i uspokaja skórę, chroniąc ją przed wolnymi rodnikami i zanieczyszczeniami środowiska. Zawiera cenne dla skóry Ceramidy III i IV, które są składnikami cementu międzykomórkowego, Olej z Masła Karite – odżywia i łagodzi.
 Na temat starzenia się i zapobieganiu temu procesowi wypowiedzieć się nie mogę więc nie oceniam. Zacznijmy jednak od początku.
Podkład przychodzi do nas w kartoniku, a sama flaszka zrobiona jest z matowego szkła z cieszącym oko nadrukiem. Butelka posiada pompkę, która się nie zacina i nie mam z nią problemów. Pojemność to 30 ml, którą dostaniemy w cenie 249 zł- dużo. Bardzo dużo.

Podkład posiadam w dwóch odcieniach 051 Linen Cream i 052 Quinoa Cream.  Z tego co wiem, z tej serii dostępne sa jedynie 4 kolory. Osobiście używam teraz jaśniejszego 051, który jest strzałem w dziesiątke jeśli chodzi o odcień.

Te dwa kolory niewiele sie od siebie różnią natomiast oba posiadają ciepłe tony, co daje nam spełnienie obietnicy o zaczerwienieniach- niweluje je niemal w 100 %. Ponadto podkład ma średnie krycie w kierunku mocnego ( jak Revlon Colorstay) a jego konsystencja jest mocno kremowa. Samo nakładanie jest bezproblemowe, szybko zastyga na skórze i dobrze na niej wygląda.
Jeśli chodzi o trwałość- nie mam mu nic do zarzucenia. Trzyma się dzielnie nawet 12 godzin, także mat na strefie T jest długotrwały. Nie jest to jednak podkład wodoodporny i  to go od popularnego CSa różni. Zdecydowanie poleciłabym go osobom z cerą mieszaną w kierunku do tłustej ponieważ wydaje mi się że dla cer suchych będzie zbyt ciężki i matowy ( w odróżnieniu od Milk Aquarelle).

Ok, podsumowując
Plusy:
+ krycie od średniego do mocnego
+ można nakładać warstwy
+ długotrwały
+ kilkugodzinny mat na strefie T
+ odcień

Minusy:
- cena.

 Jak widzicie bardzo polubiłam ten podkład bo spełnia wszystkie moje oczekiwania. Ale czy warty jest wydania 250 zł jeśli mamy Revlon CS czy Pierre Rene Skin balance? Dla mnie nie, jednak jeśli ktoś poszukuje dobrego podkładu o żółtym tonie z półki z metką "High-end" to może się pokusić bo naprawdę warto.
w słońcu/ w cieniu

A wy znalazłyście już swój kwc jeśli chodzi o podkład?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz